Nic nie zapowiadało najgorszego. Nawet po groźnej eksplozji fabryki koncernu chemicznego w Meksyku i przy roznoszącej się po niebie, czarnej chmurze dymu, wywołującej choroby układu oddechowego. Władze uspokajały i zapewniały o braku szkodliwych substancji we wdychanym powietrzu a myśli mieszkańców miast, skupiały się na rozpoczynającym sezonie turystycznym.
Niepokojące informacje o brutalnych atakach, ogniskach wścieklizny i zamieszkach, zaczęły pojawiać się z początkiem lipca. Coraz częściej podawano wiadomości o agresywnych osobach pod wpływem środków odurzających a ich przypadki notowano od granicy z Meksykiem po Kalifornię.
W hrabstwach rozpoczęto wydawać zakazy dotyczące większych zgromadzeń, kąpieli w jeziorach czy kontaktów z bezdomnymi zwierzętami a w szpitalach rosła liczba pacjentów, będących ofiarami ugryzień oszalałych osób. Nikt nie przypuszczał, że atakująca ich gorączka doprowadza do śmierci i szybkiego zmartwychwstania.
Środki bezpieczeństwa i utworzone dzięki nim Bezpieczne Strefy, wydawały się jedyną ostoją przed chorobą. Turyści i mieszkańcy Kalifornii, tłumnie lgnęli do wyznaczonych, bezpiecznych miejsc, jednak nie wszystkim udało się do nich dotrzeć a to co do tej pory miało być schronieniem, szybko zmieniło się w niebezpieczną pułapkę, z której należało uciekać.